forum1ogloszenia1sklep1galeria1informator2

ogloszenia polonika1

Zapisz się na newsletter i otrzymuj najnowsze informacje
pojawiające się w naszym serwisie.
Data pl v0.1 - by KESS Data: sobota, 23 listopada 2024 r. Imieniny: Adeli, Felicyty, Klemensa

Czy warto studiować na uczelni, która nie daje dyplomu? We Francji szykuje się rewolucja w szkolnictwie wyższym.

Motywem przewodnim trylogii (liczącej pięć tomów) „Autostopem przez galaktykę” Douglasa Adamsa, autora SF, jest „Ostateczne pytanie dotyczące życia, wszechświata i całej reszty”Odpowiedź na nie brzmi „42”. Taka też, a dokładniej „42born2code” jest odpowiedź Xaviera Niela, 45-letniego francuskiego biznesmena, na problemy ze znalezieniem dostatecznej liczby pracowników dla francuskiego przemysłu informatycznego. Podobnie jak odpowiedź na pytanie w powieści Adamsa, propozycja Niela może się wielu osobom wydać – no, powiedzmy – oryginalna.

Majątek Xaviera Niela, założyciela i większościowego udziałowca grupy kapitałowej Iliada, w marcu tego roku był wart 6,6 mld dol. Niel – enfant terrible francuskiego biznesu – spędził w 2004 r. cztery tygodnie w więzieniu, oskarżony w związku z zaangażowaniem w biznesie erotycznym. Ma dwóch synów, ale według „Forbesa”, w gronie półtora tysiąca, w znakomitej większości żonatych, miliarderów należy do 12 najatrakcyjniejszych „kawalerów” do wzięcia. Nie jest lubiany przez napuszony francuski establishment ubrany w eleganckie garnitury i wykształcony przez elitarne Grandes Écoles. Sam chodzi w dżinsach, z rozpiętym kołnierzykiem i jest dla francuskiego biznesu poważnym zagrożeniem. Założona w 2002 r. firma Free, oferująca za niecałe 30 euro pakiet Freebox obejmujący telewizję, połączenia telefoniczne i Internet, jest bardzo poważną konkurencją dla Orange, firmy należącej do niedawnego monopolisty France Télécom. Gdy w 2012 r. Niel założył firmę Free Mobile, oferującą usługi telefonii komórkowej za mniej niż połowę ówczesnej ceny rynkowej, trzej wielcy konkurenci – Orange, SFR i Bouyges Télécom, przerażeni perspektywą strat, bezskutecznie próbowali zablokować mu licencję w Komisji Europejskiej.

Zdaniem przyjaciół, Niel bardzo zmienił się po tym, jak policja aresztowała go na oczach jego dzieci. Wcześniej interesowały go tylko pieniądze i komputery. Teraz, od kilku już lat, stara się też zmienić Francję. Jest przekonany, że bez zmian w sposobie myślenia i działania, bez wprowadzenia opartej na Internecie kultury przedsiębiorczości Francji grozi stagnacja. Jego zdaniem, bez rewolucyjnych zmian w mentalności Francuzów „Francja, która jest obecnie piątą gospodarką świata, po 10 latach spadnie na miejsce 25”.

„Bez prywatnej inicjatywy nie będzie rewolucji” – napisał w marcu na Twitterze Xavier Niel już jako prezydent nowej francuskiej uczelni (?), która ruszy jesienią tego roku i będzie corocznie przyjmowała na studia (?) tysiąc młodych osób. Znaki zapytania przy słowach „uczelnia” i „studia” są oznaką bezradności – nie wiadomo bowiem, jakich wyrazów należałoby tu użyć. Być może nie ma jeszcze takich pojęć, które właściwie opisują tworzącą się rzeczywistość.

Studia bez dtyplomu

To, co w Paryżu powstaje, w niczym nie przypomina szkół istniejących dotychczas w Europie. Przede wszystkim nie będzie żadnych dyplomów, a w każdym razie nie będzie dokumentów uznawanych przez Republikę Francuską. We Francji, chyba jeszcze w większym stopniu niż w Polsce, najważniejszy jest papier: dyplom, dokument, ustawa. Francuskie uniwersytety, w których wykładowca, nawet bez habilitacji, jest nieusuwalnym urzędnikiem państwowym, są ostojami etatyzmu – pod tym względem przewyższają nawet najbardziej zapyziałe polskie uczelnie publiczne. Dyplomy francuskich Grandes Écoles otwierają we Francji wszystkie drzwi. Dyplom definiuje człowieka bardziej niż cokolwiek innego. W czasie jednego z oficjalnych spotkań Valéry Giscard d’Estaing, prezydent Francji w latach 1974–81, przedstawił się nie jako urzędujący prezydent republiki, lecz jako absolwent École Polytechnique.

W takim otoczeniu tworzenie szkoły, która nie daje dyplomu, zakrawa na szaleństwo. Po co w ogóle studiować na takiej uczelni, zapytają tysiące absolwentów liceów zapisujący się w Polsce na uniwersytety głównie po to, by zdobyć dyplom. Takich wątpliwości nie miało 50 tys. młodych ludzi, którzy zamierzali studiować w l’École 42.

topimg 19372_xavier_niel_600x400

W pierwszym etapie rekrutacji kandydaci spędzili cztery godziny, rozwiązując przez Internet problemy logiczne. Nikt ich nie pytał, jakie skończyli szkoły, czy mają maturę, a jeśli mają, to jak ją zdali. To oczywiste – jeśli nie wydaje się dyplomu po ukończeniu szkoły, nie można żądać matury przy rekrutacji. Liczy się tylko test, który ocenia umiejętność uczenia się i twórczego myślenia. Są też ograniczenia wieku – trzeba ukończyć 18 lat, lecz nie więcej niż 30. Z grona osób przystępujących do testu wyłoniono 4 tys. kandydatów, którzy spędzą w szkole miesiąc, pracując po 15 godz. dziennie – ucząc się i rozwiązując praktyczne problemy. Tysiąc najlepszych będzie przyjętych na studia. L’École jest szkołą prywatną, jednak studenci nie będą płacić czesnego. Xavier Niel zainwestował 20 mln euro – kupił za nie m.in. budynek o powierzchni 4200 m kw. w XVII dzielnicy Paryża – a także zarezerwował dalsze 50 mln na pierwsze 10 lat działania szkoły.

Francja jest jednym z najbogatszych krajów na świecie i należy do tych, które na edukację przeznaczają największą część PKB. Francuskie kształcenie przedszkolne jest źródłem zazdrości młodych matek w innych krajach Europy. Każdy, kto tylko zechce – oczywiście jeśli ma maturę – dostanie się na bezpłatne studia na państwowym uniwersytecie. Mimo to mobilność społeczna we Francji należy do najniższych w Europie. W kraju uważanym za matkę demokracji podziały społeczne są zamurowane – młodzież z przedmieść nie ma szans na awans, a wstępu do klasy średniej strzegą Grandes Écoles, do których bardzo trudno się dostać, nie kończąc wcześniejclasses préparatoire – dwuletnich, bardzo selektywnych szkół przygotowujących dobrze sytuowaną młodzież do egzaminów wstępnych.

Nicolas Sadirac, dyrektor l’École 42, wierzy, że jego szkoła będzie szansą dla młodzieży z ubogich przedmieść. Jego zdaniem, corocznie 200 tys. młodych ludzi kończy szkoły bez żadnych (formalnych) kwalifikacji – wśród nich znajdzie się tysiąc „geniuszów”, którzy wypełnią jego szkolne laboratoria. Laboratoria, a nie sale wykładowe, gdyż nauczanie będzie prowadzone systemem projektowym, metodą P2P – peer to peer – opartą na współpracy osób o podobnym poziomie przygotowania, coraz bardziej popularną w USA.

Tradycyjne wyższe szkoły państwowe przyjęły powstanie l’École 42 wzruszeniem ramion. Nawet słabsze uniwersytety paryskie nie obawiają się z jej strony konkurencji, podobnie jak Akademii Khana, oferującej w Internecie wykłady najwybitniejszych uczonych z najlepszych uniwersytetów amerykańskich. Natomiast „klasyczne” szkoły prywatne Epita i Epitech z grupy Ionis, nastawionej na kształcenie kadr dla biznesu, gratulując Nielowi inicjatywy, jak można było przeczytać w francuskim portalu informatycznym „Numerama”, zgrzytały zębami. Spokój uniwersyteckiego establishmentu wynika z faktu, o którym już wspomniałem – l’École nie daje uznawanych przez republikę dyplomów. A Francja – podobnie jak Polska – jest republiką dyplomów. Powstanie l’École 42 zostało odnotowane

polityka.pl


Najnowsze wiadomości

tvn24oktvpinfook

Oferty transportu

transportautokarowy  transportlotniczy

Polonika w sieci

facebooktwitter