Prezydent Francuskiej Federacji Lekkoatletyki, Bernard Amsalem, nazwał niedzielną dyskwalifikację francuskiej sztafety kobiet 4x100 metrów na mistrzostwach świata w Moskwie "po ludzku skandaliczną". Przypomnijmy, że "Trójkolorowe" ukończyły konkurencję na drugim miejscu a zdyskwalifikowane zostały już po ceremonii wręczenia medali.
- Nie dyskutujemy z tym, czy panie faktycznie popełniły błąd techniczny, ale z decyzją sędziów, którzy najpierw zaakceptowali wyniki i pozwolili na przeprowadzenie dekoracji, a następnie odebrali naszym zawodniczkom medale. Takie postępowanie jest po ludzku skandaliczne i oburzające - powiedział Amsalem w specjalnym oświadczeniu.
- Taka decyzja jest nie do przyjęcia i oznacza brak szacunku dla zawodników. Jest sprzeczna z wartościami, jakimi cechuje się świat lekkoatletyki. Stawia także pod znakiem zapytania wiarygodność sędziowania w naszym sporcie - dodał szef francuskiej federacji.
Francuzki dobiegły do mety jako drugie, za plecami Jamajek. Jednak federacje USA i Wielkiej Brytanii, których zawodniczki ukończyły bieg odpowiednio na trzeciej i czwartej pozycji, złożyły protest. Ich zdaniem sztafeta Francji dokonała jednej ze zmian poza wyznaczoną strefą.
Sędziowie ostatecznie podjęli decyzję o dyskwalifikacji Francuzek, odrzucając odwołanie francuskiej federacji, a wręczone paniom medale zostały im odebrane.
Finał sztafeta 4x100 metrów pań był jednym z ostatnich na mistrzostwach świata w Moskwie. Francja, mimo odebrania srebra, zajęła w tabeli medalowej 10. miejsce (1 złoto, 2 srebra, 1 brąz), tuż przed reprezentacją Polski (11. miejsce, 1 złoto, 2 srebrne medale). Pierwsze miejsce przypadło gospodarzom - reprezentanci Rosji wywalczyli na stadionie Łużniki 7 złotych, 4 srebrne i 6 brązowych medali.
wp.pl